- W całym kraju pojawiło się już przeszło pięćdziesiąt inicjatyw dotyczących powstania klastrów energii. Na wstępie chcemy wyłonić z nich kilkanaście i potraktować jako pilotaż. Te wybrane klastry będą miały różną specyfikę i będą pochodziły z różnych regionów Polski, chcemy bowiem, aby był to możliwie jak najszerszy przegląd tego typu inicjatyw – mówi Andrzej J. Piotrowski, wiceminister energii.
Jak podkreśla, obecnie trwa intensywny proces budowania intelektualnego zasobu i określenia tego, co to jest klaster energii i jaka jest jego wartość dodana.
- To nie jest tak, że urzędnicy w Ministerstwie Energii coś wymyślili i powiedzieli, że tak ma wyglądać świat. Tym się różnimy od Komisji Europejskiej. Mówimy, że mamy taki pomysł i chcemy przy jego realizacji współpracować z różnymi środowiskami. To ludzi bardzo pobudza do myślenia i działania, pojawia się szereg pomysłów, na które urzędnik by nigdy nie wpadł – wskazuje Andrzej J. Piotrowski.
Zaskakujące pomysły
Wśród wielu pomysłów są i takie, które na pierwszy rzut oka są dość zaskakujące. Na Mazurach pojawiła się grupa ludzi, która myśli o wybudowaniu elektrowni szczytowo-pompowej.
- Wydaje mi się to pomysłem trochę na wyrost, ale oni twierdzą, że ten projekt przy dotacji z RPO, podobnie jak inne OZE, może się domknąć finansowo. Zaczęto tam myśleć także o lokalnym wykorzystaniu energii. W tym regionie popularne jest motolotniarstwo, zapytałem dlaczego nie przejdą na silniki elektryczne dla motolotni. Grupa pasjonatów się tym zainteresowała i okazało się, że nieopodal - na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie - dzięki środkom pomocowym UE opracowano projekt motolotni napędzanej silnikiem elektrycznym. Grupa dotarła do profesora, który tym się tym projektem zajmował, i zobaczyli, że prototyp działa. Zapytali profesora dlaczego prototyp stoi i nikt o nim nie wie, ten odpowiedział, że na to już nie było dofinansowania – dodaje Andrzej J. Piotrowski.
Na Mazurach jest także producent jachtów, produkujący głównie na eksport do Niemiec, ale sprzedaje je również na polski rynek. Okazało się, że w produkowanych przez siebie jachtach instaluje silniki elektryczne.
Większość łódek działa na silniki przyczepne, zaczęto zastanawiać się, czy warto produkować silniki elektryczne przyczepne. Z wyliczeń wynika, że silnik elektryczny dla łódek będzie w cenach zbliżonych do nowych silników spalinowych, czyli ok. 5-6 tys. zł. Silniki elektryczne będą się ładowały wtedy, kiedy żeglarze są w porcie, a więc w nocy, kiedy jest nadmiar energii.
Klastry oferują również bardzo interesujące możliwości jeśli chodzi o rozwój lokalnych źródeł kogeneracyjnych. W takim przypadku jest całoroczna produkcja energii elektrycznej, i produkcja ciepła potrzebnego w zimie, pozostaje kwestia niepotrzebnego ciepła w lecie.
- Klaster może mieć ciepło latem, a do tego teren inwestycyjny i tereny rolnicze wokół. Można więc ciepło wykorzystać do przetwórstwa żywności – owoce lub warzywa trzeba zagotować, wysuszyć lub zamrozić. Do mrożenia można wykorzystać ciepło zamienione w chłód. To doskonała oferta dla inwestorów, którzy mogą zainwestować wykorzystując lokalny potencjał – podkreśla Andrzej J. Piotrowski.
Samonapędzająca się machina
Przyznaje, że budowanie sieci ciepłowniczej na obszarach rozproszonych jest bardzo trudne do domknięcia z ekonomicznego punktu widzenia, ale należy pamiętać, że obszar słabo zurbanizowany to nie są tylko wyłącznie rozproszone domy, ale również urzędy gmin, szkoły i szereg różnych instytucji, które można potraktować jako zbiorowego odbiorcę, do którego opłaca się z ciepłem dotrzeć i wyeliminować fragment problemu polegającego na indywidualnym spalaniu.
Zwraca uwagę, że klastry nawzajem się napędzają i widać, że wiele środowisk zostało pobudzonych do działania.
- Przy okazji klastrów wyzwala się mnóstwo pomysłów, których nie da się zadekretować. Dokładnie o to nam chodzi. Kiedy zaczęliśmy opowiadać przedstawicielom Komisji Europejskiej dlaczego i po co chcemy rozwijać klastry to powiedzieli, że koncepcyjnie jesteśmy lata przed nimi – podkreśla minister Piotrowski.
Jak informuje, przedstawiciel Komisji wymienił 3 elementy, które go oczarowały. Pierwszy z nich to aktywizacja terenów słabo zurbanizowanych, co mało komu się udaje w Unii Europejskiej. Po drugie, OZE są wykorzystywane w sposób, który się bilansuje, co do tej pory się nie udawało, wszyscy patrzyli na energetykę zawodową i mówili, że będą niebawem magazyny energii. Tylko ich nie ma… Trzeci element jest taki, że energia z odnawialnych źródeł ujętych w klastry energii nie zakłóca pracy sieci przesyłowych i dystrybucyjnych, a wręcz przeciwnie, poprawia bezpieczeństwo energetyczne. To jest bardzo ważne, ponieważ wsie to teren, który jest traktowany przez grupy energetyczne po macoszemu, tam dochodzi do przerw w dostawach energii znacznie częściej niż w miastach i są one dłuższe. Jeżeli będą rozproszone, lokalne źródła energii, to część problemu z przerwami w dostawach energii będzie łatwiej wyeliminować.
Źródło: wnp.pl