Powstała Krakowska Elektrownia Społeczna
Krakowska Elektrownia Społeczna to inicjatywa mieszkańców stolicy Małopolski, którzy są zainteresowani inwestowaniem w instalacje fotowoltaiczne w warunkach miejskich. Będą współpracować m.in. ze spółdzielniami i wspólnotami mieszkańców.
- Mieszkańcy spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych chcą produkować prąd we wspólnych instalacjach.
- Nowelizacja ustawy o OZE dająca im tę możliwość spodziewana jest w połowie roku.
- Na razie spółdzielnie mogą własny prąd przeznaczyć tylko na potrzeby części wspólnie użytkowanych.
- Chcemy stworzyć wszystkim chętnym możliwość zarabiania na ratowaniu klimatu naszej planety - tak określa przesłanie Krakowskiej Elektrowni Społecznej Radosław Wroński, założyciel inicjatywy. KES jest spółdzielnią, która skupia w tej chwili kilkanaście osób, ale zainteresowanie jest duże. - Chcemy działać w Krakowie i ościennych miejscowościach, jednak naszą wiedzą i doświadczeniem zamierzamy dzielić się z inicjatorami podobnych projektów w Polsce - mówi Wroński.
W wielu krajach Europy Zachodniej energetyka obywatelska, w której obywatele stają się właścicielami lub też biorą udział w produkcji i/lub wykorzystaniu zrównoważonej energii, rozwija się od lat - przykładem Dania i Niemcy, w Polsce dopiero raczkuje. Tymczasem warunki techniczne do zainstalowania mikroinstalacji OZE w Polsce ma co najmniej 4 miliony budynków, wynika z danych przedstawionych przez społeczną koalicję Więcej Niż Energia.
- KES chce tworzyć instalacje w porozumieniu z właścicielami dachów, głównie wspólnotami mieszkańców i spółdzielniami mieszkaniowymi, ale też przedsiębiorcami i jednostkami/spółkami komunalnymi, którzy nie wykorzystują swojego potencjału energetycznego, a chcą korzystać z energii tańszej i w przyszłości niedrożejącej. KES będzie zakładać instalację, inwestując własne środki, czyli udziały członków spółdzielni oraz pożyczki. Będzie właścicielem instalacji, a potem pobierał opłaty skalkulowane tak, by odbiorcy mogli korzystać z energii tańszej niż konwencjonalna. Inwestycja bezpośrednio u odbiorców eliminuje koszt dystrybucji energii, dlatego taki model biznesowy jest możliwy - mówi Wroński.
Radosław Wroński sam przed trzema laty na dachu bloku, w którym mieszka, zainstalował panele fotowoltaiczne, dzięki czemu jego opłaty za prąd zmalały do kilku złotych miesięcznie. Jednak jest to instalacja indywidualna - osoby fizyczne mogą korzystać z dofinansowań i wytwarzać energię, a potem oddawać ją do sieci i odbierać w innym czasie, korzystając z systemu opustów. Ustawa o OZE możliwość produkcji energii dla grup mieszkańców przewiduje natomiast tylko w odniesieniu do części wspólnych budynków (zasilania wind, oświetlenia piwnic czy klatek schodowych).
Choć instalacje te nie były dotąd dotowane, spółdzielnie na własny koszt montują panele fotowoltaiczne. Dzieje się tak m.in. we Wrocławiu i w Poznaniu. W Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Winogrady zainstalowano już dwa systemy PV - o mocach 50 kW i 16 kW. W tym roku spółdzielnia planuje montaż kolejnych - na wieżowcach na Osiedlu Zwycięstwa. W Spółdzielni Mieszkaniowej Wrocław - Południe na 35 budynkach zamontowano 2771 paneli fotowoltaicznych o łącznej mocy 739 kW.
Niedługo spółdzielnie będą mogły sięgnąć po dostępniejsze niż kredyty środki. Na razie pilotażowy program wsparcia przeznaczony będzie dla spółdzielni mieszkaniowych z Wielkopolski. Ruszy od marca. Z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i WFOŚiGW w Poznaniu do beneficjentów ma trafić 100 mln złotych, w formie niskooprocentowanych (2 proc.) pożyczek, które w dużej części mają być umarzane. Jednak pilotaż nadal dotyczyć będzie tylko części wspólnych budynków.
Na nowelizację ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii liczy Radosław Wroński. - Dziś każdy mieszkaniec, członek wspólnoty lub spółdzielni, może zrobić to, co ja przed laty - zainwestować w indywidualną instalację i produkować prąd, po czym oddawać go do sieci i korzystać z rozliczenia dla prosumentów (za 1 oddaną kWh może odebrać bezpłatnie 0,8 lub 0,7 kWh zależnie od mocy instalacji). Jednak prawie wszędzie zainteresowanie jest większe - mieszkańcy chcieliby, by na dachach budynków znalazły się instalacje, które wyprodukują prąd nie tylko na potrzeby części wspólnych, ale i ich mieszkań. Oczywiście najprostszym rozwiązaniem byłoby rozliczanie takie jak w przypadku innych mediów: licznik wspólny i podliczniki.
Jeszcze działając nieformalnie, Krakowska Elektrownia Społeczna złożyła swoje wnioski w rozmowach z międzyresortowym zespołem ds. ułatwiania inwestycji w OZE. Pierwsza to dopuszczenie tworzenia spółdzielni energetycznych w miastach. KES w świetle dzisiejszych przepisów ustawy o OZE nie jest spółdzielnią energetyczną, bowiem ta dopuszcza tworzenie ich wyłącznie w gminach wiejskich i wiejsko-miejskich. Spółdzielnie energetyczne mają przywileje: ilość energii pobieranej i wprowadzanej do sieci przez wszystkich członków bilansuje się w rozliczeniu godzinnym i w ten sposób nie zawiera opłaty dystrybucyjnej, nadwyżki natomiast rozliczane są w stosunku 0,6 od 1 oddanej kWh. To bardzo korzystne dla wszystkich. Druga propozycja to rozliczanie grupy liczników: jeden licznik główny dwukierunkowy i łączne rozliczenie dla całej tej grupy odbiorców. To też jest już zapowiedziane w postaci tzw. zbiorowego prosumenta.
Wprowadzająca takie zmiany nowelizacja ustawy o OZE ma być konsultowana na wiosnę, a uchwalona w lecie tego roku.
Wroński przyznaje, że zainteresowanie energetyką obywatelską w Polsce rośnie. Są chętni do tworzenia podobnych projektów także w innych miastach. W Europie inicjatywy te zrzesza organizacja RESCOOP, która promuje dobre praktyki w tym zakresie. Najwięcej jest ich w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i Grecji.
Polska do końca tego roku powinna wypełnić unijny cel OZE. Udział energii z OZE w końcowym zużyciu energii brutto musi wynosić 15 proc. Tymczasem zgodnie z danymi GUS, udział ten na koniec 2017 r. spadł o 0,32 pkt proc., do 11 proc.
Źródło: wnp.pl