Patrząc na statystki dotyczące skoku technologicznego polegającego na powolnym przechodzeniu z samochodów spalinowych na elektryczne, sprawdźmy, jak ta zmiana rozwija się w Polsce. Jakie systemy wsparcia oferuje nam rząd oraz jakie wymagania muszą spełnić jednostki samorządu terytorialnego do końca roku 2020 oraz 2025.

Elektromobilność w Polsce

Weszliśmy w okres kolejnego skoku technologicznego aut niskoemisyjnych, w tym przede wszystkim elektrycznych. Minister Energii Krzysztof Tchórzewski pewnie stwierdził: „To jest pewien przełom, dzięki któremu stajemy się jako Polska w sprawach elektromobilności liderem w Europie”. Należy zadać sobie pytanie – czy aby na pewno?


Europejskie Stowarzyszenie Samochodów przygotowało podsumowującą analizę danych dotyczących rejestracji samochodów elektrycznych w poszczególnych krajach Europy, nie uwzględniono Malty, Cypru, Chorwacji i Luksemburga.


Z przygotowanej analizy można wyciągnąć wnioski, że w I kwartale 2018 w Polsce zarejestrowano około 4 w pełni elektryczne samochody na 1 MLN mieszkańców – dla porównania w Czechach było ich 13, a w Rumunii 10. Słabiej od Polski wypada tylko Grecja.


W Czechach koncern CEZ posiada ok. 100 stacji ładowania, a flota samochodowa elektryków pod logiem CEZ liczy ok. 40 samochodów elektrycznych.


Zgodnie z założeniami polskiego rządu do 2025 r. po kraju ma poruszać się 1 000 000 pojazdów elektrycznych. Cel ambitny, ale czy realny? Od 22 lutego 2018 r. obowiązuje ustawa z dnia 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Ustawa przewiduje dla jednostek samorządu terytorialnego, na terenie których liczba mieszkańców przekracza 50 000, nałożenie obowiązku zapewnienia udziału pojazdów elektrycznych we flocie odpowiednio 10% do 2020 roku oraz 30% do 2025 roku.
Ustawa uzależnia także konieczność instalacji ładowarek elektrycznych od ilości mieszkańców miast i ilości samochodów zarejestrowanych, co przedstawiono na grafice.

 

W Polsce mamy jedno miasto powyżej 1 miliona mieszkańców i jest nim Warszawa, w której jeśli do 2020 r zarejestrowanych będzie ponad 600 000 samochodów powinno stanąć 1000 stacji ładowania. Idąc dalej, mamy 15 miast w przedziale od 200 000 do 1 miliona mieszkańców, 23 miasta w przedziale od 100 000 do 200 000 mieszkańców, więc możemy liczyć szacunkową ilość ładowarek w regionach w setkach do 2020 roku.


Należałoby zadać pytanie, czy sieć elektroenergetyczna to wytrzyma? Mało kto zdaje się być świadomy, że nasza sieć elektroenergetyczna nie jest gotowa na taką liczbę ładowarek, które generować będą duże, chwilowe obciążenia. Do tego dochodzą trudności w zlokalizowaniu takiej ilości stacji dużych miastach. Co prawda uproszczono względy legislacyjne, tj. ładowarki elektryczne mogą być realizowane na zgłoszeniu, zamiast na pozwoleniu na budowę – to jednak nie oznacza, że znalezienie dogodnych lokalizacji czy uzyskanie zgody na ich przyłączenie odbędzie się bezproblemowo, a cały okres legislacyjny i instalacyjny będzie przebiegał sprawnie i bez opóźnień. Zgodnie z art. 32 ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych Generalny Dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKIA) ma określić plan m.in. lokalizacji ogólnodostępnych stacji ładowania na okres min. 5 lat. Rokuje się, że przy autostradach i drogach ekspresowych powstanie ok. 170 stacji elektrycznych oraz do ładowania pojazdów gazem i wodorem. Dodatkowo koncerny paliwowe PKN ORLEN, LOTOS, SHELL deklarują budowę stacji ładowania na swoich stacjach. Sam ORLEN zapowiedział ok 150 ładowarek, z czego ok 50 ma powstać już do końca roku 2019.


Zwolnienie przy zakupie elektryka z akcyzy, darmowe miejsca parkingowe, planowane ograniczenia wjazdu do centrów miast przez samochody spalinowe, dostęp tylko dla elektryków, wyznaczone specjalne miejsca/strefy do parkowania, możliwość poruszania się buspasami, to wciąż za mało, aby zachęcić mieszkańców miast do zakupu samochodu w pełni elektrycznego, który standardowo jest o kilkanaście do kilkudziesięciu procent droższy niż zwykły samochód. U naszych sąsiadów dopłaty do samochodów elektrycznych są na znacznie większym poziomie, a sieć ładowarek tak rozwinięta, że nie trzeba planować podróży z dużym zapasem w obawie, że nie znajdziemy po drodze stacji do ładowania. Może i Polska doczeka się także wsparcia w najbliższym czasie.


W maju Minister Energii poinformował, że już od przyszłego roku chciałby dopłacać do aut elektrycznych, a dofinansowanie miałoby by osiągnąć poziom nawet 25 000 zł. Natomiast w ostatnim czasie wiceminister energii Michał Kurtyka podczas wywiadu dla wnp.pl powiedział, że decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła i dopłaty nie są pewne. Podkreślił natomiast, że alternatywą mogły by być zwolnienia zakupu samochodu elektrycznego z VAT, ale możliwości takiego rozwiązania są sprawdzane z regulacjami unijnymi.


Dzisiaj aby przejechać samochodem elektrycznym z granicy z Niemcami do Warszawy należy dołożyć ponad połowę czasu więcej niż autem spalinowym. Zgodnie z uregulowaniami, które zostały wprowadzone i plany zarówno rządu, jak i firm paliwowych inwestujących w rozwój infrastruktury, tę odległość będzie można pokonać znacznie krócej, zbliżając się powoli do czasów osiąganych przez samochody spalinowe.